(kliknij żeby powiększyć)
Dzień dobry!
Już
nie mogłam się doczekać pisania tutaj, więc postanowiłam zająć się parzeniem
herbaty od razu – leniwe niedzielne popołudnia sprzyjają takim zajęciom:
wszystko co trzeba było zrobić jest już zrobione, więc można zająć się tym, czego
robić nie trzeba, ale można. ;)
Na
pierwszy ogień poszła herbata Vitax o smaku melisy z pomarańczą, bo wydawało mi
się, że to nie może nie smakować, gdy lubi się pomarańcze i ogólnie cytrusy, a
ja lubię. Szkoda, że nie mam herbaty o smaku grapefruita, bo to mój ulubiony
owoc, ale kto wie – może wpadnie mi w oko albo w ręce za jakiś czas…
Pierwsze
co rzuciło mi się w oczy to informacja, że w saszetce nie znajdę melisy z
pomarańczą, tylko herbatę o smaku melisy i pomarańczy – może to i dobrze, bo
ziewam i bez ziół uspokajających… :) Kolejna rzecz, to czas parzenia – długi,
bo od ośmiu do dziesięciu minut. Wydaje mi się, że na większości saszetek,
które mam ten czas jest dokładnie o połowę krótszy, ale może to przypadek. Do
zalania herbaty należy użyć wrzątku, więc powinno pójść gładko… Po rozpakowaniu
szczelnie zgrzanej saszetki poczułam dosyć delikatny, ale jednak zapach
pomarańczy, a to dobry znak. Mam nadzieję, że nie będzie z tą herbatą tak, że „smak”
owoców tak naprawdę oznacza wyłącznie zapach, ale sprawdzimy za chwilę.
*
Okej,
herbata się parzy, a ja zastanawiam się jak wam ją pokazać, żeby było widać i
torebkę i opakowanie i jeszcze kolor w kubku… Zdecydowałam się na zrobienie
sklejki zdjęć, ale jeśli ktoś ma lepszy pomysł, to chętnie rozważę, bo to nie
wygląda tak jakbym chciała.
*
Czas
stop – dziesięć minut minęło (wygląda na to, że zrobiłam relację „live” na blogu
:D), więc wyjęłam torebkę… Zaparzona herbata pachnie bardzo ładnie pomarańczami,
ale pomimo długiego czasu, jaki torebka spędziła we wrzątku – napój jest dosyć
jasny, choć to miała być czarna herbata. Nie używałam cukru, miodu, cytryny,
mięty, mleka ani innych dodatków – tylko zawartość saszetki i woda.
*
No
cóż, wielkie rozczarowanie nastąpiło już po pierwszym łyku. Herbata
rzeczywiście bardzo ładnie pachnie pomarańczami, ale smakuje jak ciepła woda…
Ani jak herbata, ani jak melisa, ani jak owoce – nie smakuje wcale. Mam
wrażenie, jakbym piła pachnącą wodę… Dosypię może jednak trochę cukru –
pamiętam, że piłam kiedyś herbatę karmelową, która po posłodzeniu odrobiną
cukru zyskiwała o wiele bardziej intensywny smak. Może z pomarańczami będzie to
samo? …nie, jednak nie. Po posłodzeniu smakuje po prostu jak słodka woda,
pomarańczy nie czuję wcale. Szkoda, bo liczyłam na to, że będzie efekt WOW…
Może następnym razem!
Podsumowując:
nie kupię ponownie.
Opakowanie:
8/10
– funkcjonalne, dobrej jakości, tylko kolor nie taki jak lubię :D
Cena: 7/10 – 29.99 za 90
saszetek, czyli 33 gr za sztukę, ale nie znalazłam małego opakowania
Zapach:
8/10 –
pachnie rzeczywiście bardzo ładnie i przed zalaniem wodą i po zaparzeniu
Smak
na ciepło: 1/10
– zupełnie go nie czuć
Smak
na zimno: 1/10 –
też nic nie czuć
Ocena
ogólna: 3/10
*
Na dzisiaj to
wszystko. Pomyślę jeszcze o formie pisania tych moich recenzji, bo nie jestem
przekonana do relacji na żywo, choć cieszę się, że spróbowałam. Wszelkie uwagi
są oczywiście mile widziane!
Pozdrawiam!
Fuja, grejpfrut, ja nie wiem, jak można w ogóle go jeść. :D
OdpowiedzUsuńTo jest najgorsze! Gdy herbatka tak pięknie pachnie, a później próbujesz i czar pryska. Znaaam to.
Grapefruit to najlepszy owoc, jaki zdarzyło mi się jeść :D pomelo depcze mu po piętach, ale jest mimo wszystko trochę za suche :D
UsuńPomarańcze też są okej, ale mnie najbardziej smakują zimą. Mam kilka pomarańczowo-czekoladowych saszetek (kilka, to znaczy chyba ze trzy :D), które sobie zamierzam zostawić na zimę i mam wielką nadzieję, że nie będzie z nimi tak jak z tą, bo tu ja naprawdę nie czułam smaku - tylko zapach. Ta też się znajdzie w kopercie do Ciebie, więc będziesz miała okazję się przekonać. Może tak naprawdę herbata smakuje cudownie, ale ja mam upośledzone kubki smakowe, które tego nie wyłapały? :D Zawsze jest nadzieja :D
Dla mnie jest, nie wiem, jakiś taki za gorzki, zupełnie mi nie smakuje. A pomarańcze jak najbardziej, soki to o każdej porze dnia, nocy i roku. :D
UsuńAż jestem ciekawa. W ogóle odnoszę wrażenie, że herbaty z melisą są właśnie takie, że ich prawie nie czuć. A zawsze można dodać trochę prawdziwej pomarańczy, żeby rozbudzić - w ogóle jestem fanką wrzucania własnych dodatków do herbat, tylko nie zawsze mi to na dobre wychodzi. :D
Wiesz, ale to nie na tym rzecz polega, żeby kupić herbatę owocową i musieć dodać owoców, żeby było czuć smak. Jeśli chciałabym się bawić z robieniem własnych smaków, to bym sobie kupiła czarną herbatę, a do tego jabłko, gruszkę, pomarańczę, cytrynę i czekoladę w kostkach i po kolei wrzucała wszystko do kubka :D ale skoro kupuję owocową herbatę to po to, żeby ona już smakowała owocami :D
UsuńNo wieeem. Ale czasem naprawdę można w ten sposób stworzyć fantastyczną mieszankę. :D
UsuńNie no, na pewno tak jest. Jeśli ma się jakieś pojęcie o pasujących do siebie smakach i proporcjach to na pewno można. Ale to jednak zupełnie co innego niż gotowy produkt ze sklepu. A jakie jest Twoje największe mieszankowe odkrycie? Jesteś fanką wrzucania dodatków do herbaty, więc na pewno już odkryłaś coś okropnego i coś pysznego :D Pochwalisz się? :D
Usuń