czwartek, 3 sierpnia 2017

[005] Lipton: Owoce cytrusowe


(kliknij żeby powiększyć)

Dzień dobry!

           
            Mamy upalny dzień, więc trochę wbrew sobie, ale jednak sięgnęłam po herbatę. Wybrałam zieloną, bo wyczytałam, że najlepsza na upały jest właśnie zielona i to o dziwo nie zimna, tylko ciepła. Kłóci się to z logiką, którą znam i moim pojmowaniem świata (bo jak gorący płyn może cokolwiek ochłodzić), ale sprawdzę. Wypatrzyłam w sklepie herbatę cytrusową (uwielbiam cytrusy) i w dodatku na opakowaniu miała napisane, że jest bez goryczki (której z kolei bardzo nie lubię), więc zdecydowałam się na zakup mimo braku saszetek. Tuż po tym teście sprawdzę drugi wyczytany sposób „parzenia”, czyli po prostu zalanie herbaty zimną wodą i odstawienie do lodówki na parę godzin. Może to będzie największe odkrycie mojego życia? Z tego co widziałam, to jest też w sklepie czarna herbata cytrusowa tej samej firmy. Różni się od tej tylko kolorem i sposobem zapakowania, bo czarna jest w piramidkach a zielona (jak widać) w zwykłych „płaskich” torebkach. Mam nadzieję, że będę miała okazję spróbować też tej drugiej i porównać obie, ale ponieważ mam na razie całą półkę herbat, to nie wiem, czy powinnam dokupować nowe…


            W tekturowym opakowaniu znajduje się dwadzieścia pięć torebek z herbatą, niestety zapakowane są bez saszetek, więc pewnie szybko wywietrzeją, skoro już rozpakowałam pudełko z folii, którą było owinięte. To spory minus jeśli chodzi o opakowanie, bo o wiele bardziej podobają mi się małe saszetki, które można luzem wrzucić do słoja, niż pudełka z niehermetycznie zamkniętymi torebkami, które stoi i otula zapachem wszystko w pobliżu. 
(Na marginesie: kolor jest niepokojący – herbata po przelaniu do woreczka, przygotowanego do chłodzenia, wygląda tak, jakby już raz została wypita…).


            Tę herbatę parzy się bardzo krótko, bo od dwóch do trzech minut, również we wrzątku, jak wszystkie poprzednie. Pachnie świetnie już po wyjęciu z pudełka, a po zalaniu zapach jest tylko trochę słabszy. Na opakowaniu napisane było, że jest to smak cytrusowy, ale narysowana była tylko skórka pomarańczowa i limonka, co wydaje mi się bardziej wiarygodne niż nazwa, bo herbata mocno pachnie limonką. Pomarańczy prawie nie czuć, cytryny, mandarynki i grejpfruta nie czuć wcale. W smaku o dziwo rzeczywiście nie czuć goryczy, co sprawia, że ta herbata ma szanse wskoczyć wysoko na moje podium herbat. Jest w niej jednak coś dziwnego, bo po każdym łyku mam wrażenie strasznej suszy w ustach. Gdy tylko przełykam płyn – robi mi się strasznie sucho, zupełnie tak samo jak wtedy, gdy nie piję przez kilka godzin i jednocześnie wcale się nie odzywam. Dziwne uczucie i wzmaga pragnienie, ale znika po wypłukaniu ust wodą, albo wypiciu kilku łyków wody mineralnej, więc nie jest tragicznie.


            Z zieloną herbatą jest też o tyle niebezpiecznie, że można się od niej uzależnić. I nie mam tu na myśli takiego przyzwyczajenia, które sprawia, że na przykład „nie można się obudzić” póki nie wypije się porannej kawy albo herbaty. Chodzi o prozaiczne uzależnienie żołądka i jelit od wspomagacza w postaci stymulującej herbaty. Jeśli pije się regularnie spore ilości zielonej herbaty i nagle się przestanie – mogą się pojawić problemy żołądkowe. Jeśli z kolei się jej nie odstawi, to też podrażnia żołądek i powoduje dodatkowo inne niedogodności. Nie są to zazwyczaj tak straszne skutki uboczne, żeby ktokolwiek się nad nimi zastanawiał, ale ja odkąd o nich wiem, to tego koloru herbaty unikam podwójnie, choć ze wszystkich kolorów, które piłam do tej pory – ten smakuje mi najbardziej. Może dlatego, że nie czuć goryczy, której nie da się zagłuszyć w czarnej herbacie, ani cementu, który dominuje w czerwonej… Mam jeszcze białą w kolejce (której smak mnie bardzo kusi), więc ostateczny werdykt wydam po białej. Wydaje mi się jednak, że jak zwykle kluczem jest zachowanie umiaru.


Podsumowując: raczej kupię ponownie.
Opakowanie: 3/10 – pudełko, w którym wszystkie torebki leżą luzem (bez saszetek)
Cena: 8/10 – 5.49, w pudełku jest 25 torebek, czyli 22 gr za sztukę
Zapach: 7/10 – pachnie bardzo ładnie, ale tylko limonką
Smak na ciepło: 7/10 – w smaku lekko czuć skórkę pomarańczową
Smak na zimno: 7/10 – smakuje tak samo, pachnie intensywniej

Ocena ogólna: 7/10


Pozdrawiam!

4 komentarze:

  1. Nie wiedziałam, że herbata zielona działa w taki sposób, wręcz przeciwnie, sądziłam, że jest najzdrowsza. Będę musiała poczytać na ten temat.
    Ja właściwie tego typu herbat nie kupuję - już pomijam samego Liptona, którego smaki nie bardzo mi podchodzą (chyba że zwykła czarna), ale zazwyczaj wybieram albo właśnie w saszetkach (choć to raczej kwestia tego, że sporo wysyłam ich w listach), albo sypaną. Bo sypana ma najlepszy smak, jednak nie ma to jak pływające listki, a nie zmielona papka w torebce, na którą zazwyczaj idą resztki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu nienawidzę jak mi coś pływa w szklance, więc wcale nie ruszam sypanych, a ponieważ nie jestem herbacianym koneserem to nie mam żadnych oporów przed piciem ekspresowych herbat. Ten Lipton mi smakował, bo naprawdę czuć limonkę i nie czuć goryczy, więc Tobie pewnie nie będzie smakował, bo czarna herbata to z tego co pamiętam głównie gorycz :D

      Usuń
    2. Ale wiesz, zawsze można mieć sitko albo zaparzacz, koszt kilku złotych chociażby w Pepco, a smak naprawdę bywa dużo lepszy. Już nie mówiąc o oszczędności. Bo jeśli to herbata, którą naprawdę bardzo lubisz, bardziej się opłaca właśnie sypaną, wystarcza na dłużej i w przeliczeniu na torebki - taniej. :D

      Usuń
    3. Moja mama kiedyś kupiła kilka zaparzaczy, bo były ładne, więc wypróbowałam. Nie wiedziałam ile do środka nasypać liści, więc wsypałam troszkę, a i tak się okazało, że było ich za dużo, bo w ogóle nic się z tego zaparzacza nie wydobyło - nawet gdy później wyjęłam połowę napęczniałych liści i znowu wrzuciłam do szklanki. Poza tym mnie się nie wydaje, żeby smak był lepszy - był na pewno mocniejszy, ale przez to jeszcze bardziej gorzki :D A piłam naprawdę dobrą herbatę, którą mama dostała w prezencie z wycieczki do Indonezji, czy z Indii może... :D Okropna była, fuj fuj :D
      Z sitkiem nie próbowałam, ale może to jest jakiś sposób... Kiedyś sprawdzę, gdy będę miała okazję, a na razie kupiłam sobie ślimaka-masochistę, który jest takim "zaparzaczem" dla herbat ekspresowych :D

      Usuń