sobota, 26 sierpnia 2017

[016] Teekanne: Granat


(kliknij żeby powiększyć)

Dobry wieczór

            Pozbywam się nadal złych opakowań, więc sięgnęłam dzisiaj znowu po Teekanne – poprzednim razem sznurek był przyklejony do torebki, więc torebka się rozerwała przy odklejaniu sznurka i wszędzie pływały okropne fusy. To samo było z wyrywaniem kartonika (a raczej papieru) z części opakowania, ponieważ ta firma chce być sprytna i oszczędna i zamiast dołożyć kartonik, do którego przypięty jest sznurek – sznurek przyczepili do opakowania i ten prostokąt trzeba sobie wyrwać z saszetki.

            Spodziewałam się, że tym razem będzie taki sam kłopot, ale prędzej czy później i tak nadeszłaby kolej tej herbaty, więc uznałam, że lepiej prędzej niż później, bo opakowanie znowu jest papierowe, czyli zawartość szybciej wywietrzeje niż w foliowym i zgrzanym.

            Tym razem jednak okazało się, że było pod względem opakowania o wiele lepiej niż ostatnio – sznurek nie był przyklejony do torebki, więc bibułka się nie podarła, a wyrwanie kartonika z opakowania nie stanowiło wobec tego żadnego problemu.

            Herbata już przed zaparzeniem cudownie pachniała, a po zalaniu jej wodą – zapach był jeszcze lepszy. Piłam kiedyś czerwone wino z granatu, było całkiem dobre a pachniało zupełnie tak samo jak ta herbata. Jeżeli chodzi o smak herbaty, to na gorąco jest bardzo kwaśna – i to jest taki kwasek jak cytrynowy, a nie jak z kwaśnego granatu. Dosypałam sporo cukru, żeby się tego pozbyć, ale wtedy smak zrobił się trochę mdły, mimo że dosypywałam niewielkimi porcjami i próbowałam po każdym rozpuszczeniu się. Innymi słowy: granica między „bardzo kwaśna” a „mdła” jest tutaj cieniutka.

            Podsumowując: smak nie jest zły, ale znowu nie jest też na tyle dobry, żebym tę herbatę kupiła ponownie dla siebie albo dla gości, którzy czasem mnie odwiedzają. Jest przeciętny – można wypić raz, ale żeby do niego wracać to raczej nie. Cieszę się, że spróbowałam, ale nie jestem nią zachwycona :)



Podsumowując: raczej nie kupię ponownie.
Opakowanie: 2/10 – papierowe, bez oddzielnego kartonika
Cena: 8/10 – 5.60, w pudełku jest 20 saszetek, czyli 28 gr za sztukę
Zapach: 8/10 – bardzo intensywny i ładny
Smak na ciepło: 5/10 – nie jest zły, ale zachwycający też nie
Smak na zimno: 5/10 – właściwie bez zmian


Ocena ogólna: 6/10

2 komentarze:

  1. Akurat z tą firmą herbacianą mam bardzo przyjemne wspomnienia - rozdawali ich herbaty podczas zawodów PŚ w skokach narciarskich w Zakopanem w 2013 roku, na których byłam. Kubeczki paliły opuszki palców, wrzątek parzył wargi, ale napić się herbaty, kiedy zimno, to jak błogosławieństwo. :D
    Miałam pudełko recenzowanej herbaty, ale wszystkie saszetki rozesłałam z listami. Jakoś nigdy nie pasował mi smak herbat Teekanne. Są jakieś takie na jedno kopyto i Twoja recenzja dodatkowo mnie w tym utwierdza.

    Pozdrawiam,
    Danka Pałęga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Super sprawa z tymi skokami! Brzmi jak świetne wspomnienie! :D

      "Na jedno kopyto" to bardzo dobre określenie. Mam w zasadzie dokładnie takie samo wrażenie... Nie będę ukrywać, że do tej pory chyba większość owocowych herbat smakowała mi kwaskiem cytrynowym albo gumą do żucia, ale Teekanne wyjątkowo się wybija na tle wszystkich...

      Usuń