poniedziałek, 25 września 2017

[022] Malwa: Earl Grey


(kliknij żeby powiększyć)

Dobry wieczór;

            Czas zacząć na blogu epokę maksymalnego nieprofesjonalizmu… Nie jestem herbacianym smakoszem, nie jestem też znawcą i wielu rzeczy nie wiem, które być może każdy wiedzieć powinien. Nie lubię też zwykłej czarnej herbaty, bo jest dla mnie tylko gorzka i nic więcej. Epoka nieprofesjonalizmu zagościła, ponieważ sięgnęłam dziś po jedną z czarnych herbat bez dodatków, którą mam.

            Obawiam się, że nie mam nic konstruktywnego do powiedzenia, więc post będzie krótki i żałosny, ale miejmy to już za sobą.

            Dzisiaj na tapecie Earl Grey od Malwy, ponieważ zauważyłam w sklepie coś, na co od dawna polowałam, czyli kokosowe ptasie mleczko w białej czekoladzie. Ponieważ rok temu mi się nie udało upolować, to w tym nie odpuściłam i wzięłam je jak tylko zauważyłam. Zajmuje trzecie miejsce na moim podium słodyczy (drugie zajmuje twix w białej polewie a pierwsze ptasie mleczko w karmelowej polewie). Więcej słodkich słodyczy nie lubię, więc to duże wyróżnienie. Oczywiście musiałam natychmiast rozpakować pudełko i spróbować, więc natychmiast zrobiło mi się bardzo słodko. Herbata bez dodatków miała to trochę zredukować…

            Nie mam pojęcia czym się różni Earl Grey od zwykłej czarnej herbaty (próbowałam znaleźć tę informację w Internecie, ale z miernym skutkiem). Po obrazkach wnioskuję, że różnica tkwi w kwiatach, ale może nie będę się w to zagłębiać, skoro nie mam o tym pojęcia.

            Spodziewałam się jak zwykle goryczy i niczego więcej, ale byłam mile zaskoczona, bo herbata nie była gorzka. Należy tę torebkę trzymać we wrzątku od trzech do pięciu minut – ja tym razem nie wytrwałam do górnej granicy – wyjęłam torebkę z kubka po czterech minutach. Można dlatego napar nie był gorzki.  Był za to trochę… trawiasty. Z posmakiem płynu do naczyń (którego nie używam, bo mam zmywarkę, więc to nie moja wina, że herbata smakowała Ludwikiem)… Bardziej jednak czuć trawę. Czy młode pędy herbaty smakują jak trawa? Nie mam pojęcia, ale ponieważ wszystko jest lepsze od goryczy, to smak na plus.

            Jeśli chodzi o zapach to prawie nie było czuć ani przed zaparzeniem ani po, więc chyba neutralnie.

            Mam tych czarnych herbat sporo (z osiem różnych co najmniej), więc mam nadzieję, że przy następnej saszetce poczuję różnicę… Na razie jest neutralnie. Nie jest tak źle, jak się spodziewałam, że będzie – ale nie jest też na tyle dobrze, żebym chciała do tego wracać.
             
Podsumowując: raczej nie kupię ponownie.
Opakowanie: 5/10 – saszetki są ładne, ale papierowe i nieszczelne
Cena: 8/10 – 3.98 zł, w pudełku jest 20 sztuk, czyli 20 gr za sztukę
Zapach: 5/10 – słabo wyczuwalny
Smak na ciepło: 6/10 – niezbyt dobry, ale da się wypić
Smak na zimno: 5/10 – bardziej gorzki niż na ciepło


Ocena ogólna: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz