(kliknij żeby powiększyć)
Dzień dobry!
Ośmieszania się ciąg dalszy… Dzisiaj
w kubku pływa mi tajemnicza piramidka z firmy „g”, którą dostałam pocztą. Nie
było żadnej innej informacji poza tym, że parzyć należy od trzech do pięciu
minut. Zalałam więc wrzątkiem i trzymałam w kubku pięć minut, bo skoro dostałam
wyzwanie w postaci zgadnięcia smaku, to chciałam, żeby był intensywny nawet
jeśli miałby być gorzki.
Przed zaparzeniem torebka pachniała
zwyczajnie, jak zwykła czarna herbata, po zaparzeniu niestety też, więc
obawiałam się, że ktoś mi tylko zrobił psikusa i że tak naprawdę nie było tam
nic do odkrycia :D Na szczęście się jednak myliłam, bo po pierwszym łyku
wyczułam niesłodki i niekwaśny owoc. Chyba takie owocowe herbaty lubię
najbardziej. Do tej pory w większości przypadków owocowe herbaty były po prostu
bardzo kwaśne. Ta taka nie jest, więc to spory plus. Im więcej jej wypiłam tym
bardziej wyczuwałam śliwkę. Odszukałam później na stronie producenta skład
herbat, więc po smaku, który wyczułam doszłam do jego nazwy. Nazwa wydaje mi
się niezbyt dopasowana – bo co wspólnego mają złote kopuły w Moskwie z
suszonymi śliwkami? – ale zauważyłam, że wszystkie nazwy tych herbat są takie
eleganckie i wymyślne. Niestety nic nie mówią o zawartości, więc poza funkcją
dekoracyjną w zasadzie się nie przydają.
Podsumowując – herbata jest
przeciętna. Ma dość mocny, gorzki zapach czarnej herbaty, ale w smaku nie czuć
tej goryczy aż tak bardzo jak się spodziewałam po zapachu. Czuć też lekko
przydymione śliwki, bez słodyczy i bez kwaskowości – całkiem w porządku, choć
na pewno nie trafi na listę moich ulubieńców.
Podsumowując:
raczej nie kupię ponownie.
Opakowanie:
3/10
– torebki bez saszetek
Cena: 7/10 – 5.00 za 20
saszetek, czyli 25 gr za sztukę; duży plus za nieduże opakowanie
Zapach:
4/10 –
pachnie gorzką czarną herbatą
Smak
na ciepło: 6/10
– ciekawy
Smak
na zimno: 5/10 –
neutralny
Ocena
ogólna: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz