wtorek, 26 grudnia 2017

[038] Westcliff: Schneemärchen


(kliknij żeby powiększyć)


Dzień dobry,

            Na termometrze sześć stopni powyżej zera, więc idąc na cmentarz ubrałam się dość lekko i… Zmarzłam straszliwie! Gdyby nie śpiewające ptaki i zielona trawa, to czułabym się jak zimą… :D

            Dzisiaj w kubku drugi świąteczny smak od firmy Westcliff, który też przywędrował do mnie z Chin około czerwca. Na pierwszy rzut oka widać trzy rzeczy: po pierwsze torebka wygląda tak samo z wyjątkiem koloru. Po drugie ta torebka jest lżejsza, bo waży tylko dwa gramy, po trzecie maksymalny czas parzenia jest krótszy. Według instrukcji tę herbatę należy parzyć od pięciu do sześciu minut – temperatura znowu nie jest wypisana, więc znowu zalałam wrzątkiem.

            Te ich nazwy są bardzo konkretne, nie ma co… Tym razem jest to „Śnieżna bajka” o smaku jabłka, cynamonu i migdałów – przynajmniej w teorii.

            Dzisiaj herbata pachnie o wiele lepiej niż wczoraj, ale wciąż niezbyt zachęcająco. Jeśli pamiętacie gumy do żucia Turbo, to jest to podobny zapach. Już kilka razy się z nim spotkałam przy okazji testów, więc nie jest chyba niczym niezwykłym w tych herbatach… Zauważyłam, że w naszych owocowych herbatach dominuje zapach gumy Turbo i smak kwasku cytrynowego… Znowu nie czuć ani jabłka, ani cynamonu ani nawet migdałów.

            Niestety ta herbata też nie jest zbyt dobra. Nie jest zupełnie kwaśna (to plus), ale smakuje zużytą gumą do żucia, więc szału nie ma. Próbowałam ratunku w postaci cukru, ale tylko pogorszył sprawę, więc nie polecam słodzenia.
           
             
Podsumowując: na pewno nie kupię ponownie.
Opakowanie: 5/10 – pudełko z papierowymi saszetkami
Cena: 8/10 – 4 zł, w pudełku jest 20 torebek, czyli 20 gr za sztukę
Zapach: 4/10 – słaby, niezbyt ładny
Smak na ciepło: 4/10 – niezgodny z opisem i niezbyt dobry
Smak na zimno: 4/10 – po wystudzeniu nic się nie zmienia

Ocena ogólna: 4/10


2 komentarze:

  1. Tak się zastanawiam, co robisz z takimi herbatkami, które Ci nie posmakują, a zostaje Ci praktycznie całe pudełko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te herbaty, które testuję w większości mam po jednej torebce - zdecydowana większość herbat z kolejki nie była kupiona przeze mnie. Kupiłam tylko kilka pudełek (może w sumie z dziesięć) i bez względu na to czy mi posmakowały czy nie, to dorzucam je do listy herbat na wymianę, bo mając 100 torebek do przetestowania (i ciągle dostając nowe) nie chcę tracić czasu na wracanie do tych, które już piłam, bo ja herbatę tak naprawdę piję dosyć rzadko :) Jeśli kupiłam całe opakowanie herbaty a ona dostała później w mojej własnej ocenie 9 albo 10 punktów, to zostawiam sobie trzy torebki na kiedyśtam, a resztą częstuję gości i wymieniam się na nowe smaki :)) Te, które mi nie smakowały też wymieniam - już nieraz mi się zdarzyło, że ktoś mi się dziwił jak mogło mi smakować coś tak ohydnego, albo wręcz przeciwnie - jak mogłam nie polubić takiej cudownej herbaty, więc nie ma co skazywać na kosz na śmieci żadnego smaku, bo jak to mówią - każda potwora znajdzie swojego amatora :))

      Usuń