wtorek, 15 sierpnia 2017

[010] Teekanne: Magic apple


(kliknij żeby powiększyć)

Dzień dobry!


            Dzisiaj co prawda nie niedziela, ale czuję się tak, jakby niedziela była, a skoro mam wolny dzień i nic do sprzątania, to czemu by go nie wykorzystać na uczczenie pierwszej miesięcznicy na blogu? Tak! Dzisiaj recenzja dziesiąta a dodatkowo pierwsza miesięcznica. Te małe jubileusze aż proszą o swoje własne małe podsumowania, więc do dzieła! Konkursu z nagrodami jeszcze nie będzie – wymyślę coś ciekawego i przy okazji setnej recenzji albo pierwszej rocznicy zrobimy konkurs z nagrodami, a na razie statystyki!


Przez miesiąc nazbierałam:
- 10 recenzji
- 5 wpisów na inne tematy
- 32 komentarze
- 550 wyświetleń
- 1 stałą czytelniczkę (pozdrawiam :D)
Dziękuję!


            Przechodząc do recenzji: dzisiaj herbata, której smak opisany jest na opakowaniu jako magiczne jabłko. Nie wiem co musi robić jabłko, żeby zostało nazwane magicznym, więc spodziewałam się naprawdę wszystkiego. Po wyjęciu z opakowania prawie nie było czuć zapachu, więc w niczym to nie pomogło. Gdy spróbowałam herbaty, okazało się, że nie smakuje jak zwykłe jabłko – ten smak bardziej pasował mi do jabłkowej gumy do żucia. Nie czuć cynamonu, który jest narysowany na saszetce, ale czuć kwasek – zupełnie taki sam, jaki miały metrowe listki gumy zawijane na plastikową rolkę. To jest dokładnie ten sam smak. Jest na pewno ciekawy, bo nie spotkałam takiego wcześniej, ale czy mi smakuje, to nie mogę jednoznacznie stwierdzić – chyba jednak nie jestem jego fanką.


            Opakowanie jest okropne – papierowe, a w dodatku znowu bibułka była przyklejona do saszetki, więc przy wyjmowaniu oczywiście znowu się podarła. Znowu w kubku pływało mnóstwo obrzydliwych fusów. Obrzydliwych i w dodatku zbyt małych, żeby sitko dało radę je wyłowić. Okropność. Jedyne co jest dobre w tym opakowaniu to to, że na odwrocie znajduje się obrazkowa i bardzo precyzyjna instrukcja parzenia – tę konkretną herbatę należy parzyć osiem minut w stu stopniach.
           

            Sama nie wiem jak ocenić tę herbatę, bo nie jest zła, ale tak dobra, żeby ją polecić chyba też nie jest. Jest odrobinę lepsza niż przeciętne, ale nie na tyle, żeby ją kupować i podawać gościom – no i opakowanie jest koszmarne.



Podsumowując: raczej nie kupię ponownie.
Opakowanie: 1/10 – papierowe, z drącą się bibułką
Cena: 8/10 – 5.60, w pudełku jest 20 saszetek, czyli 28 gr za sztukę
Zapach: 6/10 – lekko czuć jabłko
Smak na ciepło: 6/10 – ciekawy, ale nie w moim guście
Smak na zimno: 6/10 – właściwie bez zmian


Ocena ogólna: 6/10


4 komentarze:

  1. Pozdrawiam!:D
    Chyba ominęło mnie tych pięć wpisów na inne tematy. xd

    Herbaty tej firmy mają okropne torebki, ale przechodziłam okres miłości do niektórych smaków (chyba to było świąteczne Magic Moments, które znalazłam w liście). Teraz, jak ostatnio się napiłam, to doszłam do wniosku, że już mi chyba aż tak nie smakują, ale muszę sprawdzić. Na stanie chyba została mi właśnie Magic Moments oraz Black Currant, ale mam nieodparte wrażenie, że trzymam je chyba już z rok, więc ciekawe, ile z nich zostało... :D

    Swoją drogą, piję teraz czarną herbatę brzoskwiniową z 12% zawartością imbiru i myślałam, że pewnie po pierwszym łyku wyleję - a tu proszę, chyba mam zdarte kubki smakowe, bo żadnego imbiru nie czuję, a za to znalazłam nową ulubioną herbatę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Brzoskwiniowa z niewyczuwalnym imbirem brzmi super! To też jedna z tych Twoich magicznych z ładnymi puszkami?

      Ja dziś odebrałam dziesięciokilową paczkę od Ciebie i moje oczy od razu wychwyciły pomarańczową Teekanne - już nie mogę się jej doczekać, bo uwielbiam cytrusy :D

      Cztery nierecenzyjne wpisy to powitanie (trzeba przejść do pierwszej notki i kliknąć "starszy post") + trzy notki z menu po prawej stronie + jedna chwilowo ukryta :D

      Usuń
    2. Nie, nie, właśnie zwykła ekspresówka, nic z nią nie robiłam, dlatego tym bardziej byłam zdziwiona!

      Haha ♥ Mnie właściwie bardzo na początku smakowały, ale później jakoś zaczęły mi się przejadać. Zostało mi jeszcze parę torebek, więc będę musiała przy okazji spróbować raz jeszcze, zobaczyć, czy dobrze pamiętam. :D A cytrusowe też bardzo lubię, są takie orzeźwiające!

      Już widzę. A to nie lepiej było zrobić w "Stronach" zamiast osobne posty? ;)

      Usuń
    3. O, to koniecznie poproszę firmę i dokładny smak - kupię sobie albo się wymienię jak będę miała okazję! Albo odłóż dla mnie kolejną torebkę do tych czterech poprzednich i niech czeka na wymianę (ale nawet jeśli tak zrobisz to powiedz mi jak się nazywa, żebym sobie wpisała na listę :D)

      Nie wiedziałam, że jest coś takiego jak "strony" i nie wiem jak to tam działa, a notki z linkami zrobiłam od ręki, więc chyba tak już zostanie, skoro to szybkie i proste i nie muszę się tego uczyć... :D

      Ja ogólnie lubię cytrusy na przykład o wiele bardziej niż jabłka, więc siłą rzeczy cytrusowe rzeczy mi smakują bardziej niż jabłkowe. Wolę grejfruta od banana i tak dalej :D

      Usuń