piątek, 1 grudnia 2017

[035] Irving: Cytrynowa


(kliknij żeby powiększyć)


Dobry wieczór,
           
            Jak pewnie większość z was wie – są herbaty (a raczej: napoje herbaciane) w plastikowych butelkach, które można sobie kupić w sklepie i popijać bez parzenia. Ja je kupuję bardzo rzadko, ale jeśli mam do wyboru tylko taką cytrynową albo brzoskwiniową herbatę, albo słodki, gazowany napój (pozdrawiam w tym miejscu automaty z napojami na Politechnice Warszawskiej – można umrzeć z pragnienia, a wody nie znajdziesz), to wybieram mimo wszystko herbatę. W smaku są bardzo fajne, mimo że obok prawdziwej herbaty pewnie nawet nie stały (w sklepie też nie stoją :D). I właśnie z tą myślą zabieram się od jakiegoś czasu za Irvinga o smaku cytryny – po cichu miałam nadzieję, że będzie smakował podobnie.

            Kupiłam w supermarkecie opakowanie osiemnastu saszetek – po trzy sztuki każdego z sześciu smaków. Do testów idealne rozwiązanie, więc jeśli tylko takie mieszanki spotykam, to zawsze biorę. Takie opakowanie z mieszanką jest co prawda trochę droższe niż pudełko z dwudziestoma saszetkami tego samego rodzaju, ale i tak bardziej się opłaca taki zakup niż sześć osobnych pudełek.

            W instrukcji obsługi napisano, że torebkę należy zalać wrzątkiem i trzymać w nim od trzech do pięciu minut – tak zrobiłam. Zaparz przed zaparzeniem jest bardzo słabo wyczuwalny, za to po zaparzeniu czuć bardzo mocno skórkę cytrynową. Nie jest to zapach herbaty z butelki, więc i tego smaku przestałam się spodziewać, ale ogólnie rzecz biorąc zapach jest ładny i zachęcający. W składzie jest sok z cytryny i skórka cytrynowa, więc znowu wszystko wskazuje na to, że to naturalny smak, zwłaszcza że pomiędzy fusami przewijają się małe, żółte kawałki owoców.

            Trochę się obawiałam, że w smaku czuć będzie ten wszechobecny kwasek cytrynowy, którego inni dosypują nawet do wiśniowej herbaty, ale spotkało mnie miłe zaskoczenie, bo herbata w ogóle nie jest kwaśna. Profilaktycznie przygotowałam sobie saszetkę z cukrem, bo spodziewałam się bardzo kwaśnego smaku, a tu niespodzianka, bo nie jest nawet troszkę kwaśna. Bardzo fajnie, bo ja nie przepadam za owocowymi herbatami, które smakują tylko kwaskiem cytrynowym. Cytrynowa herbata wyjątkowo akurat mogłaby być odrobinę kwaśna, ale mając do wyboru bardzo kwaśną sztucznym kwaskiem albo wcale niekwaśną – wolę tę drugą, także smak jak dla mnie na plus.

             
Podsumowując: raczej kupię ponownie.
Opakowanie: 8/10 – pudełko z saszetkami
Cena: 6/10 – 7.99, w pudełku jest 18 torebek, czyli 44 gr za sztukę
Zapach: 8/10 – ładny, intensywny, prawdziwy
Smak na ciepło: 7/10 – mocno czuć skórkę cytryny, nie jest kwaśna
Smak na zimno: 6/10 – im chłodniejsza tym smak mniej intensywny


Ocena ogólna: 7/10

2 komentarze:

  1. Poza Liptonem, bardzo lubię też herbaty Irvinga. Czarna z cytryną to ulubiona mojej mamy, nieważne jakiej marki. :D Tej jeszcze nie mieliśmy, ale po Twojej recenzji na pewno kiedyś ją zakupimy. Bardzo podoba mi się to, że opisujesz dokładnie smak herbaty, też nie lubię kiedy herbata jest kwaśna, dlatego recenzja bardzo praktyczna i pomocna. :)

    Pozdrawiam,
    Danka Pałęga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moje pisanie wydaje się przydatne - w zasadzie to się nie łudzę, że ktokolwiek bierze sobie to moje pisanie do serca, ale i tak miło poczytać takie komentarze :D

      Pozdrawiam!

      Usuń