poniedziałek, 25 grudnia 2017

[037] Westcliff: Himmelsstern


(kliknij żeby powiększyć)


Dzień dobry,

            Jak wam mijają świąteczne dni? U mnie było dużo przygotowań po nocach, bo całe dnie spędzam w pracy odkąd zmieniłam ją we wrześniu i w dzień nie było czasu na porządki. Powiem jednak szczerze, że w tym roku czuję magię świąt jeszcze mniej niż dotychczas, co pewnie wiąże się z tym, że Boże Narodzenie to święta, które według tradycji spędza się z bliskimi ludźmi, a ja takich nie mam. W tym roku po raz pierwszy od paru lat nie mam ani jednej takiej osoby, więc generalnie jest mi w tym okresie dość gorzko, mimo że choinka świeci dziesiątkami lampek, a barszcz z uszkami wyszedł tak samo pyszny jak zwykle…

            Dzisiaj przede mną kubek z herbatą, którą sobie zostawiłam specjalnie na święta, bo nazywa się (w moim luźnym, nieprofesjonalnym tłumaczeniu) „Gwiazdka z nieba” i jest o smaku rokitnika, pomarańczy i cynamonu (a przynajmniej tak jest napisane na opakowaniu). Opakowanie jest z rodzaju tych, za którymi nie przepadam, bo niby jest to saszetka, ale papierowa, więc żeby herbata nie wywietrzała przez te pół roku, odkąd przyszła do mnie pocztą z Chin – musiałam ją owinąć folią i pozaklejać. No i napisy są tylko po niemiecku, więc do większości wyrazów musiałam użyć słownika. Należy ją parzyć od pięciu do ośmiu minut, czyli dość długo. Nie było napisane w ilu stopniach, więc zalałam wrzątkiem i trzymałam w nim torebkę przez osiem minut.

            Pierwsze wrażenie było dość średnie, bo herbata nie pachnie zbyt dobrze. Moim pierwszym skojarzeniem był odświeżacz powietrza w publicznej toalecie, a to raczej nie wróży fenomenalnego smaku… Prawda? Na szczęście ze smakiem nie jest tak źle, jak się obawiałam. Nie czuć ani pomarańczy ani cynamonu – ani w smaku ani w zapachu – ale generalnie rzecz biorąc: smak nie jest zły. Wypiłam cały kubek. Herbata jest lekko kwaskowa, ale nie czuć tego typowego dla naszych owocowych herbat kwasku cytrynowego. Może to kwaśność pomarańczy? Nie wykluczam tego, choć jak wspominałam – pomarańczy w smaku nie wyczułam. Jeszcze z ciekawostek: kolor jest ciekawy. Herbata nie jest brązowa po zaparzeniu tylko różowo-brzoskwiniowa. Ciekawe czy to naturalne... :D

            Miałam problem ze znalezieniem ceny tej herbaty w Internecie, bo nie było wyników po wpisaniu producenta i smaku. Znalazłam inną herbatę tego producenta i kosztowała jednego euro, czyli około 4 zł – nie tak źle jak za dwadzieścia saszetek, ale tylko pod warunkiem, że da się ją jakoś kupić… Nie jest zła, ale tak dobra, żeby ściągać ją z Niemiec albo z Chin też zdecydowanie nie jest, więc ja jej raczej nie kupię ponownie.

Mam jeszcze jedną herbatę tej firmy – też jest to jakiś świąteczny smak z tego co pamiętam, więc recenzja może wieczorem. Pozostałe zimowo-świąteczne smaki spróbuję przetestować jutro, a na razie życzę wesołych świąt!

           
             
Podsumowując: raczej nie kupię ponownie.
Opakowanie: 5/10 – pudełko z papierowymi saszetkami
Cena: 8/10 – 4 zł, w pudełku jest 20 torebek, czyli 20 gr za sztukę
Zapach: 5/10 – intensywny, ale niezbyt ładny
Smak na ciepło: 5/10 – przeciętny
Smak na zimno: 5/10 – nadal przeciętny


Ocena ogólna: 5/10

6 komentarzy:

  1. Zapach odświeżacza chyba odstraszył by mnie i raczej nie spróbowałabym nawet tej herbatki XD
    Kochana życzę Ci, aby Nowy Rok przyniósł Ci kogoś bliskiego, abyś mogła z nim/z nią spędzić następne Boże Narodzenie :*
    Może masz ochotę na noworoczną wymiankę? Herbatka, pocztówki itp... Daj znać na maila ;) joannapostcards@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twardym trza być, nie mientkim... :D Poza tym skoro spróbowałam tej obrzydliwej czerwonej herbaty od Savanah, to chyba wszystko przeżyję :D A zaraz ciasto i następna herbata, bo jakoś wieczorem nie chciało mi się iść do czajnika po wodę... :D
      Dziękuję za życzenia - wszystkiego lepszego w nowym roku! A jeśli chodzi o wymianę, to chętnie - napiszę dzisiaj maila, gdy znowu przyjdę na bloga ^^

      Usuń
    2. Świetnie, czekam z niecierpliwością ;)
      Jeśli chodzi o ilustrowane wersje HP, to wrzuć w google hasło: 'harry potter wersja ilustrowana' i wejdź w Grafika, zobaczysz sporo zdjęć, jak książki wyglądają wewnątrz. Oczywiście nie na każdej są grafiki, ale nawet, jak nie ma, to nie są one białe z czarnymi literkami, ale zawsze jest jakieś tematyczne tło ;)

      Usuń
    3. O kurcze, ale ładne! Zupełnie jak książki z dzieciństwa, które pamiętam! Ciekawe jakie będą ilustracje w siódmej części przy opisach bitwy o Hogwart, albo gdy umierał Sev :(
      Pewnie kosztują majątek (wolałam nie sprawdzać), ale to nawet lepiej, bo nie mam miejsca na te wszystkie fajne tomy od początku... Pewnie wypożyczę z biblioteki przy najbliższej okazji, żeby chociaż popatrzeć na wszystkie, bo rzeczywiście wydają się być świetne!

      Usuń
    4. No fakt swoje kosztują, każda około 50 zł, a pewnie im większy tom, tym będzie drożej. Chyba zrobię sobie skarbonkę i będę odkładała przez cały rok małe sumki, aby kupić nowy tom :P

      Usuń
    5. Ja mam taką skarbonkę na znaczki zagraniczne. Gdy zakładałam skarbonkę to było to zbieranie pięciozłotówek na kieszonkowe na wakacje, ale już od jakiegoś czasu nie mam ochoty nigdzie wyjeżdżać, więc żeby pieniądze się nie marnowały a skarbonka nie stała pusta, to przeznaczam je na znaczki. Odkładanie na książki to równie dobry pomysł :D Zaktualizowałam zakładki, więc już się biorę za maila :)

      Usuń